niedziela, 11 listopada 2012

ale

Dokładnie po trzech godzinach, gdy w milczeniu zapamiętywałam każdą zmarszczkę na Jego ciele, każdy włos i wypukłości na nieskazitelnie białej kołdrze, zegar zaczyna bić, a On otwiera oczy, najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Pełne emocji, mieszanka błękitu i szarości. Coś niesamowitego. Patrzę w milczeniu, a On uśmiecha się. Wstaje i obejmuje mnie ramieniem.
*
- Nigdy nie zobaczysz siebie takiej, jaką widzę cię inni. Takiej, jaką ja cię widzę. Żałuj. Bo jesteś... Nie zdajesz sobie z tego sprawy jaka jesteś piękna. - Wielkie, brązowe oczy były skierowane wprost na mnie. To jak na mnie patrzyła, połączone z jej uśmiechem, mówiło mi, że jest naprawdę szczęśliwa, że tak uważam, nawet jeśli sama w to nie wierzyła.


2 komentarze:

  1. Hej, otagowałam Twojego bloga, mam nadzieję że przyłączysz się do zabawy :D

    OdpowiedzUsuń

za podpisywanie się przez Anonimowych będę dozgonnie wdzięczna : )